Facebook

Wyprawa do Serbii - ciąg dalszy...

Dotarliśmy dziś do Vršca, miasteczka położonego na południowo-wschodnim skraju Wojwodiny, tuż przy granicy rumuńskiej. Tutaj kończymy zwiedzanie tego cieszącego się dużą autonomią regionu (Autonomna Pokrajina Vojdodina).

Dotarliśmy dziś do Vršca, miasteczka położonego na południowo-wschodnim skraju Wojwodiny, tuż przy granicy rumuńskiej. Tutaj kończymy zwiedzanie tego cieszącego się dużą autonomią regionu (Autonomna Pokrajina Vojdodina).
Delikatnie mówiąc krajobraz Wojwodiny nie rzuca na kolana ? jest to chyba najbardziej płaski teren w Europie. Po horyzont widoczne są tylko pola pszenicy i kukurydzy; gdzieś w oddali majaczą ogromne elewatory zbożowe. Ze względu na żyzne ziemie kwitnie tu rolnictwo, a region, obok Belgradu, to najbogatsza część Serbii, nazywana jej spichlerzem. Niedostatek geograficznych atrakcji rekompensuje za to wielkie bogactwo kulturowe. Niegdyś prowincja zamieszkana była przez Węgrów. Później ? wraz z naporem tureckim ? Węgrzy uciekali na północ a na ich miejscu zaczęli osiedlać się Serbowie z południa. Z czasem zaczęło dochodzić do mieszania się ludności. Po wyparciu Turków za linię Dunaju i Sawy Wojwodinę zasiedliło kolejne kilkadziesiąt tysięcy Serbów. Kiedy zaś po pokoju Karłowickim (1699 r.) region został włączony do monarchii Habsburgów, drogą wodną przez Dunaj przybyli tu Niemcy, nazywani dziś naddunajskimi. Oczywiście z czasem przybyli także wyznawcy Mojżesza i jeszcze kilka innych grup etniczny czy narodowościowych: Rusini, Bunjewcy itd.

W ten sposób Wojwodina stała się wielokulturowa, co widać dziś szczególnie po architekturze sakralnej gdyż nawet w najmniejszych wioskach trafimy tu do dwóch, czasem nawet trzech świątyń. Każda z narodowości wniosła do krajobrazu kulturowego regionu coś od siebie. Wspaniałym śladem po przynależności regionu do monarchii austrowęgierskiej jest niesamowita secesja w Suboticy autorstwa dwóch węgierskich architektów z Budapesztu. Niemcy pozostawili po sobie niemal idealne, czytelne do dziś, układy urbanistyczne swoich wsi i miasteczek. Najwspanialszym zaś serbskim dziedzictwem jest kompleks 16 monasterów na Fruškiej Gorze w pobliżu Nowego Sadu.  Niegdyś było ich tu ponad 40, a zaczęli je w tym rejonie wznosić mnisi uciekający przed Turkami. Niektóre z istniejących do dziś obiektów zachowały nawet cerkwie pochodzące z XVI i XVII w. Po wyparciu Turków z tego obszaru pod koniec XVII w., wraz z nastaniem rządów Marii Teresy, wiele z nich ubarokowiono. Nadano im typowe dla stylu dekoracje, ikonostasy zyskały ikony z iście zachodnioeuropejskim sznytem. Co ciekawe, na wschodzie, bliżej Nowego Sadu dość dobrze rozwinięta jest infrastruktura turystyczna. Są dobre parkingi, można niemal wszędzie zajrzeć, cerkwie są otwarte, mnisi sprzedają swoje wyroby: miód, rakiję, wino. Im jednak dalej na zachód tym z przyjmowaniem turystów gorzej. Coraz częściej zdarzały się zamknięte świątynie, w niektórych całkowicie zabroniono nam robić zdjęć (choć wcześniej nie było z tym problemu; warunek jeden ? tylko na użytek własny). Nie zmienia to wszystko jednak faktu, że atmosfera tych miejsc jest niezwykła! Człowiek odnosi wrażenie jakby życie biegło tu niezmąconym rytmem i niemal w ten sam sposób co w XVII w. W tym dniu przekonaliśmy się o fantastycznych, a czasem zbawiennych, możliwościach samochodu z napędem 4x4. Paweł jak to Paweł, nie zważając na nasze różne dotychczasowe przygody drogowe na Bałkanach, zdecydował, że skorzystamy z wypatrzonego na miejscowej mapie skrótu. Doświadczenie mówiło mi, żeby jednak ze skrótów nie korzystać, ale to jemu przypadła funkcja pilota więc posłuchałam. Nie dalej jak 3 lata temu, również dzięki skrótowi, wpakowaliśmy się w Bośni na nieużywaną drogę wiodącą na półce skalnej, na której  Austriacy zaczęli ale nie skończyli budować trasę kolejową. Miejsca szersze, gdzie można by było zawrócić były jeszcze zaminowane. Cała przygoda skończyła się wówczas eskortą policji. Tym razem było mniej niebezpiecznie, ale zgodnie z przeczuciami po chwili asfalt się skończył. Prawdę mówić droga w ogóle się skończyła. Na szczęście w końcu po coś udostępniono nam tego typu auto! Daliśmy radę! Po kilku kilometrach dotarliśmy do normalnej szosy.

Polacy ? z uwagi na fakt, że również w swej historii mamy wątek wojen z Turkami ? powinni odwiedzić położone tuż obok Nowego Sadu miasteczko Sremskie Karłowice (Sremski Karlovci), gdzie w 1699 r. podpisany został ?pokój karłowicki? który ostatecznie zakończył wojny Rzeczpospolitej z Imperium Osmańskim. Dziś na tym miejscu, nieco w oddali od centrum, wznosi się Kaplica Pokoju (Kapela Mira). Same Karłowice to bardzo sympatyczna miejscowość z wieloma cennymi dla Serbów zabytkami ponieważ przez pewien okres pełniły one funkcję duchowej stolicy kraju. My trafiliśmy tu akurat ostatniego dnia Festiwalu Winogron (Berba grožđa). Spośród wielu winiarni, jakie są w okolicy wybraliśmy na chybił trafił winiarnię rodziny Živanović. Okazało się, że jest ona w ich rękach od 1770 r.! Zeszliśmy do pochodzącej z tego okresu piwnicy wydrążonej w skale. Temperatura sięga tu od 3 do 5 stopni Celsjusza, niezależnie od temperatury na zewnątrz. Ściany wewnątrz pokrywa pleśń powodująca odpowiedni mikroklimat, co podobno nadaje tutejszemu winu niepowtarzalny smak. O prawdziwości tej informacji przekonaliśmy się już po chwili ? jak dotąd chyba nigdzie nie piliśmy tak dobrego białego wina. Obdarowani odpowiednimi na wieczór produktami spożywczymi wybraliśmy się Nowego Sadu.
Stolica Wojwodiny to miasto rozkwitłe na przełomie XIX i XX w. Dużo tu architektury typowej dla tego okresu w monarchii Habsburgów, a także modernistycznej. Tak jak wszystkie, nawet najmniejsze serbskie miasta, tętni życiem od świtu do nocy. Już od godzin porannych kawiarnie pełne są ludzi, a wieczorem naprawdę trudno zleźć wolne miejsce. Tutejsze restauracje oferują kuchnię zarówno międzynarodową jak i lokalną, będącą mieszaniną typowej kuchni bałkańskiej i węgierskiej. Także baza noclegowa jest spora i odpowiada różnym potrzebom i możliwościom finansowym ? znajdziemy tu i tanie hostele i pensjonatu jak i eleganckie hotele. Stanowi, zatem doskonałą bazę wypadową po całej okolicy. Po drugiej stronie Dunaju, już w miejscowości Patrovaradin, wznosi się ogromna twierdza zbudowana w czasach po pokoju karłowickim w obawie przed kolejną inwazją Turków. Ze względu na swój rozbudowany układ z pewnością jest gratką dla miłośników fortyfikacji. Dziś na terenie twierdzy znajduje się elegancki hotel, kawiarnia i restauracja oraz Muzeum Miasta Nowego Sadu. Można tu zobaczyć znaleziska archeologiczne z okolicy, historię twierdzy oraz ciekawą i bogatą wystawę poświęconą życiu codziennemu w XIX i XX w.

Z niezwykłych win słynie w regionie także Vršac, do którego dziś przybyliśmy. Cała okolica otoczona jest pięknymi winnicami i licznymi winiarniami. Ponieważ jesteśmy w Banacie, krainie historycznej przeciętej dziś granicą rumuńsko ? serbską, spotykamy w mieście mniejszość rumuńską i odwiedzamy należącą do niej cerkiew. Nocujemy w kwaterze prywatnej, małżeństwo właścicieli jest mieszane. On jest Serbem, ona Rumunką, która przyjechała tu z nim w 1999 r.
Żarty się skończyły! W zapomnienie odchodzi powolne delektowanie się winem. Na stół właśnie podano domową rakiję. Ponieważ doceniamy gościnność naszych gospodarzy nie odmawiamy, choć obawiamy się jej zgubnych skutków. Po dość długiej rozmowie o naszej sympatii do Serbii i innych republik byłej Jugosławii i kilku ?głębszych? żegnamy się. Jutro ruszamy do Belgradu!

Zaloguj się, by skomentować
Go to top
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com

Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. To find out more about the cookies we use and how to delete them, see our privacy policy.

  I accept cookies from this site.
EU Cookie Directive plugin by www.channeldigital.co.uk